Późna jesień. Listopad to miesiąc pachnący wilgotnymi liśćmi zmieszanymi z błotem. To krople ściekające z drzew i poranne mgły. To niebo szare i zasnute chmurami i zapach jabłek.
Dziewczyna i Chłopak w taki dzień wybrali się na spacer do parku. Kępy mchu wystawały spod liści.
On rzekł „Nazbierajmy żołędzi i kasztanów i zasadźmy do doniczek”.
Tylko, że liście i owoce dawno już zrzucił jesienny wiatr albo zjadły wiewiórki. O tej porze kołysały się nagie gałęzie.
„Poszukajmy pod liśćmi, na pewno tam są”- podała pomysł Ona. Grzebali patykami i znaleźli. U niektórych żołędzi widać było zaczątki młodych pędów. Gdyby tak je zostawić do wiosny zapewne by się ukorzeniły i stały młodymi drzewkami, warstwa liści daje im izolację przed zimnem i mrozami.
Minęło parę miesięcy, a w doniczkach spośród wielu wyrósł jeden młody, zdrowy okaz dębu. Ona wyczytała, że takie drzewa potrzebują wody tylko wtedy kiedy pada deszcz. I tak robiła.
„Będziesz miał swoje własne drzewo! Drzewo to odpowiedzialność, musisz dbać o nie bo inaczej uschnie, ono czeka na twoją pomoc. Przynajmniej teraz. Później stanie się potężne i będzie długowieczne. Da Ci tlen i uchroni przed żarem.” – powiedziała Ona do Niego.
Te listki wyrosły na początku stycznia. Mam nadzieję, że będzie z nich dorodny dąb.
…Ona i On posadzili je w swoim ogrodzie i każdego lata siadali razem na ławeczce w jego cieniu i pili kawę.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMoja mała romantyczka :> hihih
OdpowiedzUsuń